
Roztrzaskali główkę Zuzi. Potem ona poszła na zakupy, a on wrócił do gry na telefonie. Do Sąd Okręgowego w Poznaniu trafił właśnie akt oskarżenia w sprawie śmierci 6-tygodniowej dziewczynki. Według prokuratury rodzice dziecka, 29-letnia Joanna B. i 30-letni Rafał Z. ze Złotowa, zabili wspólnie i w porozumieniu. Grozi im dożywocie.
Dziecko to istota, którą kochamy bardziej niż siebie samego. Miłość bezgraniczna, za którą oddalibyśmy życie – taki cytat Joanna B. umieściła na swoim profilu na Facebooku w październiku 2021 roku. To były tylko słowa. Nie było żadnej miłości. Niecały miesiąc później Zuzia zginęła z ręki swoich rodziców. Z ręki, bo to mogła być ręka. Niewiele trzeba, żeby zabić sześciotygodniowe dziecko. Uderzyć pięścią w główkę albo uderzyć dzieckiem o jakiś blat.
Biegli bardzo długo badali mechanizm śmierci dziecka. Według nich niemowlę zginęło od ciosu lub ciosów zadanych w głowę narzędziem tępokrawędzistym, co spowodowało rozległe obrażenia czaszkowo-mózgowe
– mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Do Zuzi z roztrzaskaną główką matka nie wezwała pogotowia, ale sąsiadkę prosząc ją o pomoc, bo dziewczynka miała się zakrztusić mlekiem. Sama wyszła z domu.
- Dziecko leżało przy otwartym oknie, a Rafał siedział przy stole i grał w grę na telefonie. Dziecko nie oddychało, nie wydawało żadnych dźwięków. Rączki i nóżki miało już zimne. Rozpoczęłam reanimację i mówiłam, żeby dzwonił na pogotowie. Odpowiedział: „Po co będę dzwonił, jak przyjdzie matka to zadzwoni, albo sama pójdzie”. Stwierdziłam, że on ma przejąć akcję reanimacyjną, a ja zadzwonię. Wtedy zaczął nap…. dziecko po całym ciele, żeby się obudziło – opowiadała dziennikarzom TVN sąsiadka Joanny i Rafała.
Co wydarzył się tamtego listopadowego dnia w mieszkaniu na Paderewskiego w Złotowie? Ani Joanna B., ani Rafał. Z. nie przyznają się do winy. Bronią się, że gdy oni byli sami z Zuzią, nic złego jej nie stało. Że to musiało zrobić to drugie.
- Zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje na to, że zrobili to wspólnie i w porozumieniu – mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Zuzia nie była jednym dzieckiem Joanny. Poza nią miała jeszcze 4-letniego Franka i 6-letniego Antonia. Rafał miał córkę Wiktorię z innego związku. „Moje małe szczęście. Gwiazdeczka taty” – tak pisał o niej na swoim profilu. Jej matka nie miała tyle szczęścia. Zanim odważyła się w końcu oskarżyć go o znęcanie potrafił jej złamać trzy kości twarzy. Ktoś kto potrafi bić z taką siłą nie miałby problemu z rozbiciem główki dziecku.
Zuzia przyszła na świat w Bydgoszczy. Do Złotowa Joanna B. i Rafał Z. przeprowadzili się kilka tygodni przed tragedią. Jedynym stałym źródłem dochodu było dla nich 500+. Ona była bezrobotna, on pracował dorywczo. Jego kolega z pracy nie ukrywał, że 30-latek miał poważne problemy z narkotykami. I z agresją. Rodzina była pod opieką MOPS. Pracownice były w mieszkaniu w dniu tragedii. Zuzia wtedy jeszcze żyła i zdaniem dyrektora złotowskiego MOPS, Piotra Brewki, nic nie zapowiadało tragedii. Czy faktycznie nic nie zapowiadało?
Dwa dni przed śmiercią Zuzia opuściła złotowski szpital do którego trafiła z powodu skrajnego zaniedbania – była wyziębiona, odwodniona i niedożywiona. I chociaż spędziła tam cały miesiąc szpital nie powiadomił o tym fakcie ani policji, ani MOPS-u, ani sądu rodzinnego. To bydgoski MOPS poprosił ośrodek w Złotowie, by ten sprawdził co dzieje się w rodzinie Zuzi. Najwyraźniej na to, żeby zapobiec tragedii, było już jednak za późno.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie