
Przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy toczy się proces 55-letniego Tomasza L. ze Złocieńca oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginęła czteroosobowa rodzina z Kaczor. Do tragedii doszło w sierpniu 2022 roku w Emilianowie pod Bydgoszczą.
Tamto lato 47-letni Marcin i 44-letnia Kasia oraz dwójka ich dzieci, 14-letni Wojtek i 17-letnia Emilia, spędzali w Bieszczadach. 12 sierpnia wracali z gór do domu, do Kaczor. Byli już w Emilianowie pod Bydgoszczą, kilkadziesiąt kilometrów od domu, kiedy doszło do tragedii. Jadąca przed nimi krajową „dziesiątką” toyota, którą prowadził Tomasz L., z niewyjaśnionych przyczyn zjechała na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzyła się z ciężarówką.
Siła uderzenia była tak duża, że toyota odbiła się od ciężarówki i uderzyła w jadącego za nią volkswagena, a ciężarówka zjechała na przeciwny pas ruchu i uderzyła w skodę, którą podróżowała rodzina z Kaczor. W czołowym zderzeniu z ciężarówką nie mieli żadnych szans. Na miejscu zginął Marcin, Wojtek i Emilia oraz ich pies. Kasia w stanie krytycznym trafiła do szpitala. Zmarła następnego dnia.
Tomasz L. wyszedł z wypadku bez szwanku. Twierdzi, że niczego nie pamięta. Tuż przed zdarzeniem miał nagle zasnąć. Już po wypadku okazało się, że mężczyzna cierpi na obturacyjny bezdech senny. Czy to mogło doprowadzić do tragedii? Tak twierdzi obrona oraz biegły psychiatra, dr Jerzy Pobocha, autor prywatnej opinii w tej sprawie. Według niego doszło do niedotlenienia mózgu i „patologicznego zaśnięcia”.
Innego zdania jest prokuratura, a także powołani do sprawy biegli. Nie przekonuje ich wersja, w której 52-latek nie zdradzający wcześniej żadnych objawów choroby akurat w tamtym momencie traci nagle świadomość. Opinia powołanego do sprawy biegłego psychiatry i neurologa dr Jacka Rudego jest jednoznaczna: w chwili wypadku Tomasz L. był świadomy. Co w takim razie mogło się wydarzyć?
Mecenas Daniel Szymczak, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, nie wyklucza, że to mogła był drzemka, ale nie spowodowana chorobą, tylko zwyczajnym zmęczeniem. Tamtego dnia Tomasz L. wyjechał w trasę bardzo wcześnie rano. Kiedy doszło do tragedii był w drodze od kilkunastu godzin z krótką tylko przerwą na KFC. Zmęczenie mogło wziąć nad nim górę.
To mógł być również moment nieuwagi za kółkiem kiedy sięgał po kubełek z KFC. Jeżeli czteroosobowa rodzina zginęła z powodu fast fooda, to jest mało prawdopodobne, żeby Tomasz L. wyznał to przed sądem. Jego obrońcy uparcie trzymają się wersji z wyłączoną świadomością, która wyłączyłaby również odpowiedzialność karną. Na ostatniej rozprawie zeznawali biegli psychiatrzy. Ich zdaniem, Tomasz L. nie miał w momencie wypadku zaburzonej świadomości.
Nie ma takich wniosków, ani dowodów
– byli zgodni w swojej opinii.
Zarówno biegły psychiatra i neurolog, jak i zespół złożony z dwóch biegłych psychiatrów, został powołany przez sąd na wniosek obrony. Najwyraźniej Tomasz L. i jego obrońca liczyli na to, że wnioski z tych opinii będą na korzyść oskarżonego. Stało się jednak inaczej. Teraz chcą powołania kolejnych biegłych, tym razem z Ośrodka Medycyny Snu. Prokuratur i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego nie mają wątpliwości, że kolejna opinia nie wniesie niczego nowego do sprawy poza tym, że niepotrzebnie ją przedłuży.
Opinie biegłych, które już zostały wydane, są ze sobą spójne i nie budzą wątpliwości. W ocenie prokuratury zgromadzony materiał dowodowy jest wystarczający, żeby wydać wyrok
- mówi prokurator Marcin Stachowiak.
Decyzja w tej sprawie należy jednak do sądu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie