Masakra w Chodzieży. Morderca na Podgórną nie przyszedł z zewnątrz. On był w środku

41-letni Krzysztof A. na swoim profilowym zdjęciu na Facebooku gra w rosyjską ruletkę w "Łowcy jeleni". W tym prawdziwym życiu zabił swojego kilkumiesięcznego synka, żonę, rodziców, a na końcu odebrał sobie życie. Ta potworna zbrodnia rozegrała w domu jednorodzinnym na Podgórnej w Chodzieży. Dlaczego z zimną krwią wymordował swoją rodzinę? Być może nigdy nie uda się poznać odpowiedzi.

Szatan. Tak Krzysztofa nazwała ulica z powodu glanów, długich włosów i czarnych ciuchów, które nosił w młodości. Tak nazywa go teraz z powodu tego, co zrobił: zamordował z zimną krwią całą swoją rodzinę, a na końcu odebrał sobie życie.

– mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Sąsiedzi mówią, że Krzysztof leczył się psychiatrycznie i zaledwie kilka dni temu opuścił szpital. Prokuratura na razie tego nie potwierdza. Nie wiadomo dokładnie kiedy zabił. Czy zaplanował to sobie w każdym szczególe? Czy można w ogóle zaplanować coś takiego? Jaką granicę musiał przekroczyć, żeby to zrobić? I czy poza nią cokolwiek w ogóle jeszcze jest?

Ze wstępnej rekonstrukcji zdarzeń wynika, że Krzysztof najpierw zabił rodziców. Dwa miesiące temu wrócił do Chodzieży, żeby się nimi opiekować; ojciec przeszedł ciężki udar. Jak wyglądały te ostatnie wspólnie tygodnie? Czy zdarzyło się coś, jakieś pęknięcie, które mogło być zapowiedzią masakry? Czy może przyszła bez ostrzeżenia? Jak burza, która rozpętała się nagle i równie nagle ucichła?

Ciała 72-letniej Krystyny i 73-letniego Bogdana znaleziono na piętrze. Na parterze leżało ciało Krzysztofa, 38-letniej Marty i ich synka. Wiedział, że Marta nie pozwoli zabić mu Stasia. Dlatego ją związał. Czy oszczędził ją zabijając wcześniej niż dziecko? Czy może zmusił, żeby patrzyła na śmierć Stasia?

Sam odebrał sobie życie tym samym nożem, którym zabił całą czwórkę. Jakby chciał być częścią ich śmierci. Nigdy nie będzie. Oni byli ofiarami. On mordercą.