
Niektórzy się denerwują, że za wolno to wszystkie idzie, ale nie może być tak, że to my sami arbitralnie zdecydujemy, że ten i tamten jest winny i jeszcze wymyślimy im ustawą jakąś karę. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Przywracamy praworządność, a nie urządzamy wendettę - mówi Maria Małgorzata Janyska, posłanka KO, w rozmowie z Agnieszką Świderską.
Cytując klasyka, to oczywista oczywistość, że nie ma dwóch takich samych kadencji. Tę jednak rozpoczęła Pani w sposób nieoczywisty, gdyż od pracy w komisji śledczej.
To było zupełnie nowe doświadczenie, ponieważ w Komisji Śledczej byłam po raz pierwszy i od każdego członka wymagała ona absolutnie dużego zaangażowania i ogromnego nakładu pracy. No cóż, nie wszyscy się tak napracowali, bo członkowie PiS-u nie analizowali na przykład akt, które dostawali. A sama komisja pokazała jak w soczewce w jak wielkim rozkładzie było państwo za czasów PiS-u.
Na przykład w Ministerstwie Spraw Zagranicznych pod okiem ministrów i urzędników kwitł proceder korupcyjny, który zorganizował człowiek zaprzyjaźniony z wiceministrem. Ta osoba przez kilka lat bywała niemal na co dzień w ministerstwie. Nikogo to nie dziwiło, nikt się tym nie zainteresował, nikt tego nie sprawdzał. Może ta osoba nie wydawała poleceń, ale jej życzenia były przekazywane dalej i spełniane. Mam za sobą doświadczenia w pracy w administracji i dla mnie to był szok, że coś takiego było w ogóle możliwe.
Podobnie jak program nazywany państwowym, który pozwalał na sprowadzanie w bardzo uproszczony sposób i bez wielkich wymagań tysięcy migrantów do Polski. To był tak zwany program Poland Business Harbour w ramach którego mieli trafiać do Polski informatycy z Białorusi. Tyle że na to, żeby znaleźć się w Polsce, wystarczało tylko oświadczenia, że ktoś jest informatykiem. Nikt oczywiście tych oświadczeń nie weryfikował. Najbardziej jednak kuriozalne było rozszerzenie tego programu także na obywateli Rosji i na inne kraje z Azji; programu, którego de facto nie było. Oficjalnie nikt go nie przyjął, nikt za niego nie odpowiadał. „Byliśmy tylko skrzynką podawczą” – powiedział jeden z byłych prezesów Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. A premier Morawiecki i prezes (wówczas wicepremier) Kaczyński na komisji śledczej zasłaniali się niepamięcią.
I w taki sposób około 100 tysięcy osób dostało wizy i nie wiadomo co się z większością z nich stało. Rozjechali się po świecie z naszymi wizami, a nasza reputacja jako państwa z granicą unijną sięgnęła dna.
Stworzone zostało realne zagrożenie bezpieczeństwa Polski i Europy. Co gorsza, ten proceder trwał jeszcze po napaści Rosji na Ukrainę. Dopiero po przejęciu rządów przez obecną koalicję minister Sikorski zatrzymał ten „program”.
Pracowała Pani jako przewodnicząca Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych nad ustawą azylową. Co nowe prawo zmieniło w kwestii bezpieczeństwa?
Za rządów PiS-u w ogóle nie było żadnej polityki migracyjnej, a strategia, która była przygotowywana wcześniej, została zarzucona. Musieliśmy zaczynać od początku. Ustawa azylowa pozwala na czasowe zawieszenie prawa do azylu. Potrzebujemy jej, gdyż jesteśmy jako państwo podmiotem tak zwanej instrumentalizacji migracji, czyli celowego działania obcego państwa, które chce umożliwić przekroczenie przez cudzoziemców granicy innego państwa wbrew przepisom prawa, przy użyciu przemocy wobec funkcjonariuszy strzegących granicy, z możliwością destabilizacji sytuacji wewnętrznej na terytorium Polski. Podobne rozwiązania wprowadziła u siebie wcześniej Finlandia i instrumentalizacja migracji bardzo się ograniczyła. To nie są rozwiązania na stałe. Są jednak konieczne.
Rozliczenia PiS zdominowały bez wątpienia obecną kadencję Sejmu. Czy zdominują całą?
Nazywam to przywracaniem praworządności. Przywracaniem pewności, że każde przestępcze działanie będzie ukarane, że nie ma lepszych i gorszych, a władza nie może wykorzystywać swojego uprzywilejowania, by łamać prawo. To nie jest łatwe zadanie, bo PiS pozostawił po sobie prawdziwą stajnię Augiasza.
Niektórzy się denerwują, że za wolno to wszystkie idzie, ale nie może być tak, że to my sami arbitralnie zdecydujemy, że ten i tamten jest winny i jeszcze wymyślimy im ustawą jakąś karę. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Przywracamy praworządność, a nie urządzamy wendettę.
Oprócz tego musimy oczywiście zajmować się równolegle obszarami, które wzmacniają państwo i bezpieczeństwo obywateli - socjalne, zdrowotne, rodzinne, itd. I tego każdy oczekuje, prawda? Ruszyła mocno gospodarka, będziemy mieli teraz najwyższy wzrost gospodarczy w Unii i to trzeba wykorzystać. Nie można zmarnotrawić środków, ani szans.
Z jednej strony mamy rosnące PKB, z drugiej hamulec w postaci choćby nierówności w opłatach taryfowych za prąd dla małych przedsiębiorstw czy małych gospodarstw rolnych.
Ale my te nierówności odziedziczyliśmy. To jest kolejny problem, który musi być rozwiązany, bo to jest znów stan odziedziczony, który nie był regulowany. Remedium na to będzie to, co zaczęliśmy robić w komisji deregulacyjnej. Będziemy upraszczać i zmieniać przepisy, żeby były czytelne, łatwo dostępne i nie będą obciążały przedsiębiorców. Sama akurat na co dzień mam dużo do czynienia z taką mikro i małą przedsiębiorczością i jak widzę np. ile potrafi przyjść w ciągu miesiąca dokumentów od dostawcy energii przy zmianach umów i taryf, to się można za głowę złapać. Każdy by wymiękł. A jak mają sobie z tym radzić ci mikro- i mali przedsiębiorcy, którzy są w swoich firmach jednocześnie dyrektorami, prezesami, kadrowcami i księgowymi, logistykami, a jak trzeba to sprzątaczami i zastępcami swoich pracowników?
Deregulacja ruszyła na dużą skalę i wiążę z nią bardzo duże nadzieje. Wcześniejsze deregulacje nie były złe, ale nie zrobiły rewolucji.
Nie sprawiły, żeby ten przedsiębiorca miał odczuwalnie więcej czasu i swobody na zajęcie się swoim biznesem, a nie poświęcał kilka godzin dziennie na czytanie przepisów, przeglądanie dokumentów i zastanawianie się, czy wybrał dobrą taryfę czy złą. Nie może też być tak, że dla podobnych podmiotów, z podobnych branż, stawki potrafią się różnić kilkakrotnie.
Jak wynika z rankingu Banku Światowego rejestracja firmy zajmuje w Polsce średnio aż 37 dni, a 334 godziny czyli blisko 14 dni w roku przedsiębiorcy spędzają na rozliczeniach podatkowych. Czy taką biurokrację można jeszcze naprawić?
Może tego dokonać automatyzacja i nowoczesne technologie. Jak zapowiedział premier, już niedługo w Polsce będzie można otworzyć firmę w Polsce z domu w aplikacji mObywatel. Zmienić się muszą również same instytucje publiczne rozliczające firmy z ich obowiązków podatkowych i innych danin. One muszą być bardziej przyjazne przedsiębiorcom, być takimi centrami obsługi i doradztwa . Jeśli na samym początku swojej działalności ten przedsiębiorca zostanie mówiąc w sposób uproszczony poprowadzony za rękę, to uniknie błędów. I on będzie mógł spać spokojniej i instytucje będą miały mniej problemów.
Pod warunkiem, że na drugiej prostej nie utonie w gąszczu przepisów.
Myślę, że dość skutecznie zabraliśmy się za ten gąszcz prawny. Pracują nad tym różne resorty, zwłaszcza Ministerstwo Rozwoju i Technologii, a premier poprosił przedsiębiorców o podawanie konkretnych przykładów. I to jest ważne, bo te wszystkie przykłady, które płyną, pokazują dokładnie to miejsce, w którym jest problem. Że na przykład jeśli przekazuje się do danej instytucji wymagane dokumenty związane z pracownikami, to dlaczego znów ten pracodawca ma przy jakiejś szczególnej sytuacji przygotowywać te same papiery, które już są w jej posiadaniu? Takich przykładów jest bardzo dużo, więc te wszystkie konkretne, namacalne rzeczy, które są uciążliwością zostały już w dużej mierze zdiagnozowane i będą likwidowane.
I jeśli przedsiębiorcy zostaną odciążeni od tych niepotrzebnych czynności, jeśli będzie wymagana od nich mniejsza biurokracja, to ten czas będą mogli przeznaczyć na rozwój firmy. A tak on nie ma czasu myśleć o rozwoju. Żyje właściwie z dnia na dzień. Zastanawia się dzisiaj, czy jutro będzie miał pieniądze na zapłacenie kolejnych rachunków, czy nie dostanie jakiejś kary, czy warto mu inwestować w fotowoltaikę, czy nie warto, bo nie wie z czego będzie miał spłacać i tak dalej. Każda deregulacja to mniejsze koszty, także psychiczne odciążenie, co jest niezwykle ważne.
Coraz większą wagę, także w przepisach, przywiązujemy do zdrowia psychicznego pracowników - i słusznie(!) - ale nie możemy pomijać czynników wpływających na zdrowie psychiczne pracodawców. A nadregulacja, gąszcz prawny, ciągła obawa przed kolejnymi cudownymi pomysłami (jak w podatkowym Polskim Ładzie) sprawiają, że codzienność w prowadzeniu firmy staje się jednym, wielkim stresem.
W niedzielę wybierzemy nowego prezydenta. Co tak naprawdę będzie oznaczał ich wynik?
Prezydent w naszym systemie politycznym jest tym, który akceptuje ustawy wychodzące z parlamentu; ustawy, które są głównie efektem pracy rządu, ale też parlamentarzystów. I jeśli rząd ma założoną jakąś politykę czy to gospodarczą, czy to obronną czy zdrowotną, a prezydent tego nie podpisuje, to ten rząd nie jest w stanie realizować dobrych rzeczy na rzecz swoich obywateli, na rzecz budowania siły i bezpieczeństwa państwa. I tak niestety było przy panu prezydencie Dudzie, że nie patrząc na szkody, które wyrządza Polakom, nie podpisywał ustaw, bo był podporządkowany swojej partii, która znalazła się w opozycji i walczy z rządem. I w zasadzie karał społeczeństwo za to, że jest politycznym zakładnikiem prezesa Kaczyńskiego, jego cynglem.
Ewentualne zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego dla koalicji będzie oznaczać, że nic nie stoi już na przeszkodzie, żeby zrealizować główne obietnice wyborcze. Czy przyjdzie czas na konkrety?
Z całą pewnością tak, ponieważ obietnice przekładają się na programy, a programy na projekty ustaw, które musi podpisać prezydent. Nie ma dwóch zdań, że tak będzie. Potrzebujemy Rafała Trzaskowskiego jako prezydenta, żebyśmy mogli w pełni przywrócić w Polsce praworządność, przywrócić zgodny z prawem i nie łamiący konstytucji Trybunał Konstytucyjny, a sędziowie byli niezależni politycznie. Jeżeli tego nie zrobimy, to będziemy mieli nieustające kłopoty z praworządnością.
Prezydent z opcji PiS-owskiej będzie wszystko utrącał dla zasady. Nie będzie niezależnym politycznie, myślącym i decydującym samodzielnie, tylko funkcjonariuszem wykonującym polecenia swojego prezesa.
W Pałacu Prezydenckim musi dokonać się zmiana. Inaczej cały czas będziemy tkwili w tym pseudotrybunale konstytucyjnym, w tym pseudozarządzaniu Sądem Najwyższym i nie doprowadzimy do normalności.
Jak według Pani będą wyglądały te wybory?
Myślę, że jedna tura nie wystarczy i wybory rozstrzygną się dopiero w drugiej. I mimo tej całej, niemoralnej, i niewykluczone, że naruszającej też prawo historii przejęcia mieszkania przez Karola Nawrockiego, to jednak w drugiej turze spotkają się Trzaskowski-Nawrocki. Elektorat PiS-u jest wręcz nieprawdopodobnie impregnowany na wszelkie informacje sprzeczne z „przekazem dnia” z Nowogrodzkiej, mimo faktów i twardych dowodów. Nikt nie potrafi tak cynicznie kłamać jak politycy PiSu i manipulować swoim elektoratem.
Nie ma obawy, że w razie wygranej Rafał Trzaskowski stanie się notariuszem rządu?
Nie, absolutnie nie. Rafał Trzaskowski to osoba, która potrafi wyrazić swoje odrębne zdanie. Znamy się na tyle, że wiem, że on to zrobi gdy uzna, że jakaś ustawa może być groźna, albo należałoby ją poprawić. Jest też ambitnym człowiekiem, który będzie chciał dołożyć swoją cegiełkę do dobrego rządzenia i zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Nie, absolutnie nie będzie tylko długopisem. Nie będziemy się też wstydzić za niego na arenie międzynarodowej. Będzie nas mądrze i godnie reprezentował.
Dziękuję za rozmowę
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie