Reklama

Bolesław Chwarścianek o swojej filozofii bycia wójtem i nie tylko

Redakcja
27/05/2024 21:31

Ceniłem sobie to, że wielokrotnie na zaproszenie mieszkańców bywałem w ich domach. Że byłem blisko ludzi. W tym widziałem też swoją misję. To była moja filozofia bycia wójtem. Czy mogłem inaczej? Raczej wątpię. Bycie z ludźmi było w moim kodzie genetycznym – mówi były już wójt Gminy Czarnków Bolesław Chwarścianek.

Sześć kadencji. Która odcisnęła najsilniejsze piętno na Bolesławie Chwarścianku jako wójcie? Która pod tym względem zostawiła najwięcej po sobie?

W pierwszej kadencji nie miałem zastępcy. Za to miałem na głowie archaiczną sieć szkół i reformę oświaty. Jako wójt zostałem wrzucony od razu na głęboką wodę. Nikt nie chce przecież zamykać szkół, a my   nie mieliśmy wyboru; trzeba było zamknąć aż pięć. Do dziś pamiętam temperaturę tamtych zebrań.

Było naprawdę głośno. Kiedy ludzie protestowali myślałem sobie, że to moja pierwsza i ostatnia kadencja. Ludzie protestowali, a jednak docenili to, że potrafiliśmy podjąć trudne i niepopularne decyzje.

W 2002 roku wybrali mnie na drugą kadencję. Były to jednocześnie pierwsze bezpośrednie wybory na wójta. Żadna kadencja potem nie była tak długa jak ta pierwsza. Nawet ta ostatnia, choć trwała przecież ponad pięć lat.

Tę pierwszą i ostatnią kadencję dzieli coś więcej niż tylko czas. W 1999 roku to była zupełnie inna rzeczywistość.

Bezrobocie w gminie sięgało ponad 30 procent. Brak pracy, perspektyw i nadziei. To był dramat w wielu rodzinach. Byli zagubieni. Nie wiedzieli dokąd iść po pomoc, więc szli do wójta. Chciałem dać im coś więcej tylko wegetację na zasiłku. Szukałem dla nich pracy, choćby tylko na chwilę. Organizowaliśmy roboty publiczne, interwencyjne. To pomogło wielu rodzinom przetrwać tamten kryzys. Z kolei mnie bardziej uwrażliwiło na ludzkie historie.

Jakie problemy pozostały nadal aktualne?

Nasza gmina ma wyjątkowe położenie, co ma swoje zalety i wady. Tą największą wadą jest z pewnością skomunikowanie jej przy tym położeniu. Na Noteci jest co najmniej o jeden most za mało, co rodzi wiele trudności. Nasze dzieci z Mikołajewa, Ciszkowa czy Góry-Pianówki zamiast do szkoły w Jędrzejewie, chodzą do szkół w Gulczu i w Czarnkowie. W oświacie zderzymy się już niedługo z kryzysem demograficznym. Dlatego tak ważne jest, żeby nasze dzieci chodziły do naszych szkół. Dlatego most w Ciszkowie jest taki ważny, choć nie ukrywam, że przydałby się jeszcze jeden, po drugiej strony gminy. 

Z czego po tych 25 latach można czuć dumę, a co pozostawiło niedosyt?

Stopień skanalizowania gminy na pewno nie jest zadowalający. Zdecydowanie łatwiej przeprowadzić takie inwestycje na mniejszym i bardziej zwartym terenie niż nasza gmina. Dlatego broniłem jak niepodległości budowy oczyszczalni ścieków w Gajewie.

Za te pieniądze mogliśmy zrobić wiele innych inwestycji, ale też drugi raz mogliśmy nie mieć szansy na takie pieniądze. Dlatego też z bólem serca, ale odkładaliśmy na kupkę pieniądze z kolejnych rozdań Polskiego Ładu.

Nowe władze gminy powinny pójść za ciosem. Kolejną inwestycją powinna być budowa sieci. To, samo co dotyczy kanalizacji, dotyczy zresztą dróg, których mamy dziesiątki kilometrów.

Jestem za to dumny z tego czego udało się dokonać w oświacie i w pomocy społecznej. Dzieci korzystają na co dzień z bazy, której nie musimy się wstydzić. Trzy z czterech największych szkół dysponują naprawdę dobrą bazą sportową. Zaczęło się od decyzji o budowie hali w Kuźnicy. Skończyliśmy budować w Kuźnicy, zaczęliśmy w Gębicach. Skończyliśmy w Gębicach, zaczęliśmy w Romanowie. Skończyliśmy w Romanowie, pojawiły się nowe wyzwania.

To bardzo ważne, żeby nasze dzieci miały godne warunki do nauki. Dla mnie jako wójta był to punkt honoru.

Z kolei utworzenie Centrum Usług Społecznych to zupełnie nowy poziom usług społecznych dla całej społeczności. Jestem dumny, gdyż taki szeroki wachlarz usług społecznych zaproponowaliśmy naszym mieszańcom jako jedni z pierwszych w kraju.

Jak liczy się czas w gabinecie wójta?

Sam się zastanawiam kiedy minęło te 25 lat. To był ciągły pęd, a więc przepędziło, przebiegło. To była ciekawa praca, która przynosiła ogrom satysfakcji. Najbardziej pamięta się gdy udało się komuś pomóc. Nierzadko były to beznadziejne, często dramatyczne sytuacje, ale się udało. To również jest zadanie dla samorządu, żeby potrafił zadbać o swoich najsłabszych mieszkańców, bo jest silny również ich siłą. Niektórzy swoją misję w samorządzie liczą w kilometrach dróg. Ja liczę ją w ludziach.

Jak przez te ćwierć wieku zmienił się sam samorząd?

Zdecydowanie było w nim mniej polityki. Teraz komitety wyborców coraz częściej przegrywają z komitetami stricte partyjnymi, a podziały między tymi ostatnimi są coraz ostrzejsze. Taki znak czasów. U nas w gminie jeszcze tego nie widać. To, co się nie zmieniło, to istota  demokracji. Wciąż jest nią spór. To, że jako wójt miałem za sobą Radę, jeszcze nie oznaczało, że we wszystkim ze wszystkimi radnymi się zgadzaliśmy. Mogłem liczyć na ich poparcie, ale nie bezwarunkowe.

Po 25 latach można już mówić o dużym doświadczeniu, więc jakim wójtem warto być?

Bardzo twórcze było zasypywanie rowów pomiędzy mieszkańcami z różnych części gminy. To były różnice w korzeniach, w mentalności. Tymczasem gmina była jedna i próbowaliśmy łączyć te różne światy. Tak buduje się wspólnotę.

Relacje z ludźmi były bardzo ważne. Ceniłem sobie to, że wielokrotnie na zaproszenie mieszkańców bywałem w ich domach, że byłem blisko ludzi. W tym widziałem też swoją misję. To była moja filozofia bycia wójtem. Czy mogłem inaczej? Raczej wątpię. Bycie z ludźmi było w moim kodzie genetycznym.

Z pewnością po 25 latach jest za co skrytykować. Ja widziałem to inaczej, ktoś z boku mógł widzieć jeszcze inaczej. Jak każdy popełniałem też błędy. Nierzadko zdarzało się tak, że krytyka, którą początkowo odbierałem jako niesprawiedliwą, okazywała się jednak konstruktywna: „Kurczę, tu chyba faktycznie popełniłem błąd”. Te lata nauczyły mnie, że warto bronić czasem trudnych, ale koniecznych decyzji takich jaką było zamknięcie tych najmniejszych szkół, ale przede wszystkim nauczyły pokory.

Czego żałuję? Na pewno tego, że nie doszła do skutku budowa farmy wiatraków. Ten plan upadł niemal w ostatniej chwili. Nie z naszej winy. Może teraz będzie szansa na odświeżenie go.

Na pewno wyzwaniem dla nowego wójta będzie ściągnięcie inwestorów do strefy ekonomicznej w Białężynie oraz tworzenie nowych. Przy niestabilnej polityce fiskalnej państwa gmina potrzebuje stabilnych dochodów.

Dlaczego postanowił Pan odejść?

Wójt nie powinien pracować do śmierci. Odszedłem, żeby dać szansę młodym. Uważałem, że najlepszym kandydatem na ten fotel będzie Monika Piotrowska, moja zastępczyni. Jak robi się miejsce dla następcy, jak otwiera się przestrzeń, to zawsze jest ryzyko, że może skorzystać z niej ktoś inny. Tak też się stało w tym przypadku. Wygrał Krzysztof Chyży. Będę mu kibicować.  

Jaką ma Pan radę dla swojego następcy

Trzeba zadbać o fachowców w urzędzie. O to, żeby nikt ich nie przejął. To zawsze był problem. Że łatwo można było stracić kluczowego pracownika. Trzeba też w ludzi inwestować. Nie zawsze można znaleźć fachowca w jakiejś dziedzinie, ale zawsze można takiego fachowca sobie wyszkolić.

Moi pracownicy wiedzieli też, że zawsze stanę po ich stronie. To bardzo ważne. Moi pracownicy czyli moi ludzie, moje dzieci. Po tylu wspólnych latach czułem się trochę jak ojciec. Nie wiem czy sobie zasłużyłem na takie piękne pożegnanie jakie mi urządzili w Gębicach. To był zaszczyt pracować z nimi.

Bycie wójtem to nie praca, to misja. Jesteś wójtem przez cały czas. Nie wiem czy mógłbym sobie pozwolić na to przez tyle lat gdyby nie moja żona. To ona stała za mną przez te wszystkie lata.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

Aplikacja pilaonline.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 27/05/2024 21:52
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo pilaonline.pl




Reklama
Wróć do