
150-letnia historia pilskiego Okrąglaka doczeka się w końcu szczęśliwego zakończenia? Zapewniał o tym w poniedziałek (11.03) w Pile Krzysztof Golubiewski, członek zarządu PKP SA. Jeszcze w tym roku spółka planuje przekazać za darmo budynek miastu. Na tym nie koniec. PKP planuje uwolnić także tereny od strony Zakopiańskiej i Poznańskiej oraz zamienić tunele na dworcu w jedno, długie przejście podziemne.
Gdyby kiedykolwiek miał powstać thriller o kolejowych zabytkach, to pierwszoplanową rolę mógłby w nim zagrać pilski Okrąglak, jeden z najcenniejszych zabytków dawnej Królewsko-Pruskiej Kolei Wschodniej łączącej Berlin z Królewcem. To najstarsza w Europie okrągła parowozownia z centralnie umieszczoną obrotnicą oraz rozpiętym na stalowym szkielecie dachem w kształcie kopuły.
Jej wyjątkowość tkwi właśnie w zachowanej do dziś obrotnicy z promieniście rozmieszczonymi bocznicami. Parowozownie, które budowano wtedy w Europie, a mowa o drugiej połowie XIX wieku, miały obrotnice na zewnątrz. Najczęściej były też bezimienne. Natomiast pilska przeszła do historii kolejnictwa nie tylko z powodu obrotnicy, ale także charakterystycznej kopuły znanej na całym świecie jako Schwedlerkuppel – od nazwiska jej konstruktora Johanna Wilhelma Schwedlera. On również był twórcą nowatorskiego rozwiązania dotyczącego wspomnianej obrotnicy.
Do dziś w całej Europie zachowało się pięć takich parowozowni – w Pile, w Tczewie, dwie w Berlinie oraz jedna w Czerniachowsku w Rosji. Jeszcze 10 lat temu była szósta w Bydgoszczy, ale PESA, której zabytek kolidował z planami rozbudowy, postawiła na swoim i Okrąglak został rozebrany. Miał zostać zrekonstruowany w innym miejscu, leży w częściach i gnije.
Niewiele brakowało, żeby pilski Okrąglak, który w tym roku świętuje swoje 150. urodziny, podzielił wcześniej podobny los. Pod koniec lat 90-tych PKP zdecydowało o jego rozbiórce. Gdy nie wyraził na to zgody konserwator zabytków w Pile, odwołali się do Warszawy. Generalny konserwator zabytków okazał się na szczęście mądrzejszy od ówczesnych władz kolejowej spółki i parowozownia ocalała. Co ciekawe, stało się to w momencie, gdy Okrąglak nie widniał jeszcze w rejestrze zabytków. Pojawił się w nim dopiero w 2010 r. i spora w tym zasługa stowarzyszenia Parowozownia Pilska „Okrąglak”, a także nieżyjącego już konserwatora zabytków Romana Chwaliszewskiego.
Tymczasem Okrąglak, jak to na zabytki klasy europejskiej w Polsce przystało, był przerzucany z jednej kolejowej spółki do drugiej i niszczał. Jak do niego podchodziły najlepiej świadczy fakt, że jedna przez rok nie wciągnęła go do swojej ewidencji. Przez kilkanaście lat uparcie odmawiały również jego sprzedaży bądź dzierżawy. Powód? Za blisko torowiska, żeby wpuścić tam „cywili”.
Największym jednak grzechem PKP był grzech zaniedbania. Słynna kopuła Schwedlera była dziurawa niczym szwajcarski ser, co zagrażało całemu budynkowi. Dopiero w 2017 r. dach został zabezpieczony. Zabytek był już wtedy mocno po przejściach. Zdążył być już wystawiony na sprzedaż, doczekać się konkursu architektonicznego oraz znaleźć się w planach Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa ze Śląska.
Padła też pierwsza deklaracja ze strony PKP o chęci przekazaniu go miastu. Tyle że ta pierwsza propozycja była tak samo poważna jak filmy Barei: miasto miało dostać tylko działkę z budynkiem, a wszystko wokół miało pozostać po staremu.
Na tę poważną trzeba było poczekać do poniedziałku (11.03).
Do końca roku planujemy przekazać miastu parowozownię, a także teren wokół niej wraz z drogą dojazdową. Trwają już prace nad wydzieleniem tych działek. Przekażemy je całkowicie za darmo. I w jak najbardziej słusznej sprawie. Parowozownia w rękach miasta to świetna możliwość adaptacji jej na cele kulturalne jak choćby muzeum
- mówił w Pile Krzysztof Golubiewski, członek zarządu PKP SA
Na tym nie koniec. PKP planuje bowiem uwolnić także działki od strony Zakopiańskiej i od Poznańskiej. Tylko od Poznańskiej w grę wchodzą ponad 3 hektary, których nowym przeznaczeniem może być działalność usługową, która nie będzie uciążliwa dla rozciągającego się po drugiej stronie ulicy osiedla. Z kolei przy Zakopiańskiej mogłyby powstać mieszkania.
Teraz jest tam kiepska droga i skup złomu dla którego PKP szuka już innego miejsca. Już niedługo może to być łakomy kąsek dla deweloperów. Najpierw jednak swoje muszą zrobić radni: tereny przy Zakopiańskiej, podobnie jak reszta z blisko 300 „kolejowych” hektarów w Pile, to biała plama, gdy chodzi o plany zagospodarowania przestrzennego. Znaczna część – stricte kolejowa, taką już pozostanie, ale to, czego kolej nie potrzebuje, może przydać się miastu.
Jakie dokładnie będzie przeznaczenie tego terenu okaże się dopiero po uchwaleniu nowych planów. Jeszcze rok temu przy okazji zmiany „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Piły” mowa była o zabudowie wielorodzinnej również od strony Poznańskiej. Teraz tylko o Zakopiańskiej.
Uwolnienie tych terenów to jeszcze nie koniec planów związanych z pilskim dworcem. PKP zamierza również połączyć trzy istniejące dziś tunele prowadzące na perony w jedno, długie podziemne przejście z wyjściem od strony 14 Lutego i od Poznańskiej. Teraz rozdzielone torami części miasta łączy tylko wiadukt. Z kolei po ucywilizowaniu Zakopiańskiej miałoby sens wytyczenie tam ścieżki rowerowej, być może początku kolejnego rowerowego ringu.
To wszystko zmieni miasto. Tak jak zmieniła je strefa na Wawelskiej i zmieniły ją Planty. Czas nam sprzyja
- przekonuje Beata Dudzińska, pełniąca funkcję prezydenta Piły i jednocześnie kandydatka KO na fotel prezydenta
Jeżeli chodzi o przyszłość parowozowni, to miasto nie ukrywa, że liczy zarówno na wsparcie ze strony marszałka, jak i resortu kultury i dziedzictwa narodowego. W końcu chodzi o jedyny taki zabytek w Wielkopolsce i jeden z ostatnich już w Europie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie