
- Potrafię obudzić się o 3.00 w nocy, w kapciach potupać do pracowni i coś namalować – mówi Filip „Filippo” Kowalski, muzyk i malarz. Wystawę jego prac „Music Is My Religion” można obejrzeć w Galerii Debiutów Biura Wystaw Artystycznych Powiatu Pilskiego.
Miles Davis, Herbie Hancock, Ozzy Osbourne, Kurt Cobain, Robert Smith, Phil Collins, Peter Gabriel, Dawid Bowie, John Coltrane, Tadeusz Nalepa, Krzysztof Komeda, cała wspaniała „Czwórka z Liverpoolu” i jeszcze raz osobno sam John Lennon – i długo by jeszcze wymieniać – wszyscy ci legendarni muzycy znaleźli się w Galerii Debiutów BWA PP za sprawą Filipa Kowalskiego, związanego z Piłą artysty i muzyka. Wizerunki mistrzów muzyki, a przy okazji swoich osobistych muzycznych idoli, maluje od dwóch lat. Powstały już dziesiątki prac, a wszystko wskazuje na to, że ten cykl to niekończąca się opowieść…
– Po studiach malowałem sporadycznie. Dopadła mnie tzw. „proza życia”. Wybuch aktywności nastąpił, kiedy wybuchła pandemia i lockdown. Szef wyrzucił mnie z pracy, nie na zawsze, a tylko na „pracę zdalną”. Siedziałem więc w domu i nie wiedziałem, co z sobą robić. Odkurzyłem więc pędzle, zacząłem szkicować, malować. Nawet nie pamiętam, czyj portret powstał pierwszy. Ale tak mi się to spodobało, że ciągnę to już dwa lata i nie zamierzam skończyć. Nie wiem, czy kiedykolwiek skończę – mówi Filip Kowalski.
Maluje niemal wszystkim i prawie na wszystkim. Kartony, gazety, spray, wycięte szablony liter, farby przemysłowe – to ulubione materiały.
– Już na studiach koledzy śmiali się ze mnie, bo sami przynosili farby w tubkach, a ja nosiłem puszki z farbami przemysłowymi… Nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak jest, ale lubię np. przykleić starą gazetę do płótna, lubię chlapnąć mocno na to płótno płynną farbą kupioną w markecie budowlanym… I za chwilę dopiero położyć na nią farbę artystyczną. Czasem przy wysychaniu taka nawierzchnia pęka, ale niekiedy efekt jest naprawdę dobry i tak to zostawiam – mówi Filip „Filippo” Kowalski.
Pięć lat temu wyprowadził się z rodziną z Piły i mieszkają obecnie w Skórce, pod lasem… Ma pracownię w domu, na piętrze.
– To bardzo wygodna i komfortowa dla artysty sytuacja. Potrafię obudzić się o 3.00 w nocy, w kapciach potupać do pracowni i coś namalować. To naprawdę rewelacja – nie ukrywa.
Jest muzykiem, grał w kilku składach: jazowych (Jazzgot), rockowych (Slovian’sky, Nalepa Band, Róże Europy). Bardzo dużo słucha muzyki – czasem towarzyszy mu ona przy pracy. „Music Is My Religion” – to tytuł prezentowanej wystawy. Tytuł, który mówi wszystko.
– Jestem cały czas aktywny muzycznie i słucham muzyki. Im jestem starszy, tym mam szersze horyzonty muzyczne. Stąd taka różnorodność także w tych portretach. Słuchamy z żoną w domu muzyki poważnej, za chwilę ostrego metalu – a to jeszcze pomiędzy muzyką punk-rockową, rockową czy jazzem. Dzielę muzykę wyłącznie na tę, która mi się podoba i która mi się nie podoba. Gatunki są dla mnie nieważne. Gram w projekcie jazzowym i w mocno rockowym. Obydwa bardzo mi się podobają. Nie zamierzam ograniczać się do jednego gatunku.
BWAPP
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie