
Jego malarstwo nasuwa na myśl twórczość Beksińskiego. Pochodzący z Wielenia mieszkający obecnie w Mikołajewie Adam Meler nie ukrywa, że inspiruje się Beksińskim, ale na surrealistycznym klimacie podobieństwo się kończy. Tam, gdzie u Beksińskiego jest destrukcja świata u Melera jest próba jego odtworzenia. Wystawę jego malarstwa będzie można obejrzeć w Galerii Pięciu w Miejskim Centrum Kultury w Czarnkowie. Wernisaż 3 grudnia o godz. 17.00.
Malować zaczął jeszcze w szkole podstawowej. Chodził nawet na kółko plastyczne, ale koniec podstawówki był końcem rysowania. Odbił w stronę muzyki. Założył z kolegami death metalowy zespół, ale mieli problem z basistą, który zbyt rzadko wpadał na próby. Zespół rozpadł się zanim zaczęli na poważnie grać. Potem przyszło dorosłe życie i dorosłe wybory. Wyjechał z Wielenia do Poznania, gdzie żył i pracował przez ponad 20 lat.
Latem 2014 roku postanowił sprawdzić czy potrafi jeszcze malować. Potrafił. Z czasem odkrył, że od akrylu woli olejną, a od zachodów słońca woli wewnętrzne pejzaże. Przez te wszystkie lata była w jego życiu obecna muzyka, ale nie malarstwo. Nie interesował nim. Dlatego kiedy od jednej poznańskiej artystki usłyszał, że maluje jak Beksiński nie widział o kogo chodzi. A potem w nim przepadł.
Nie ukrywa swojej fascynacji Beksińskim i chociaż coraz częściej jest do niego porównywany, coraz mocniej podkreśla swoją odrębność. Inspiracje, które czerpie z Beksińskiego można porównać do melodii, z których tworzy zupełnie inną, bo swoją muzykę.
Beksiński był tylko jeden. Może noszę w głowie podobne obrazy, ale nic ponadto. Nie zamierzam go wiernie naśladować, bo nie interesuje mnie bycie odtwórcą. Mam swoje światy do przedstawienia
– mówi Adam Meler.
Język jego obrazów to język emocji. I chociaż jest osobisty, intymny, to w tym wszystkim jest uniwersalny. Jakby odkrył jakiś wewnętrzny kod. Wciąż pozostał wierny olejnej, bo jak mówi, tam, gdzie w akrylu wszystko się kończy, to w olejnej dopiero się zaczyna. Trochę jak w Księdze Rodzaju, gdzie wszystko też zaczyna się od chaosu.
Maluje najczęściej nocami. Mówi, że nie byłby w stanie dwa razy namalować tego samego obrazu. Tak jak nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki i przeżyć tej samej chwili.
W lutym przeprowadził się z Poznania do Mikołajewa. Otworzył tu również swoją Galerię M. Jedną ze ścian galerii zdobi obraz przedstawiający lot Ikara i Dedala.
- Lot Ikara mógł się inaczej skończyć. Mógł dolecieć – mówi Adam Meler.
Na jego obrazie Ikar i Dedal lecą obok siebie. Skrzydło w skrzydło. Rozmawiają. Tym właśnie dla Adama Melera jest sztuka. Rozmową. Szczerą rozmową z sobą samym. I ze światem.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie