Reklama

Śmiertelnie potrącona dziennikarka dostawała przed śmiercią pogróżki

Redakcja
07/09/2020 13:54

Nie żyje Anna Karbowniczack – dziennikarka tygodnika „Chodzieżanin”, Głosu Wielkopolskiego i serwisu internetowego chodziez.naszemiasto.pl. Została śmiertelnie potrącona podczas przejażdżki rowerowej. Miała 35 lat. Sprawca zbiegł z miejsca wypadku, nie udzielając pomocy. Dzięki jednak sprawnej pracy policji, już dzień później został zatrzymany, wraz z osobami, które pomagały w zacieraniu śladów. Nie kończy to jednak sprawy. Dziennikarka dostawała przed śmiercią pogróżki, związane z jej pracą. Policja nie łączy ma razie tych wątków, ale bada każdy z nich skrupulatnie, a sprawa śmierci Ani stała się głośna na całą Polskę.

Do tragedii doszło w czwartek,3 września około godz. 14.00. Ania wyszła na przejażdżkę rowerową. Na kolarzówce spędzała każdą wolną chwilę. Dziennie potrafiła przejechać nawet 200 km. Tego dnia, o godz. 15. miała odbyć jeszcze redakcyjną telekonferencję, przed urlopem, który zaczynała od poniedziałku. Nie dojechała jednak do Chodzieży…

Na drodze pomiędzy Budzyniem a Wągrowcem, kilka minut przed godziną 14., w pobliżu miejscowości Brzekiniec, została śmiertelnie potrącona przez samochód. Zginęła na miejscu. Sprawca uciekł. Anię odnalazła na drodze przypadkowa osoba, która zadzwoniła na policję.

Nagroda komendanta i linia specjalna
Policjanci zabezpieczyli na miejscu ślady wskazujące na to, że poszukiwany mógł poruszać się samochodem Renault Trafic albo Oplem Vivaro koloru niebieskiego. Oba samochody są bliźniaczo podobne i mają bardzo dużo wspólnych podzespołów oraz części. Komendant Powiatowy Policji w Chodzieży wyznaczył nagrodę finansową dla osoby, która wskazałaby istotne informacje, przydatne do identyfikacji pojazdu i sprawcy wypadku. Do kontaktu został uruchomiony specjalny numer telefonu.

Czwartek: szybka akcja policji
Ogromną pracę w sprawie wykonali policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Chodzieży. W czwartek po południu niemal wszyscy zgłosili się na alarm do jednostki. Rozpoczęli obławę. Na drogach ustawili blokady i kontrolowali samochody. Poszukiwali uszkodzonego w wypadku auta po lasach i w okolicznych miejscowościach.

Policjanci jeszcze tego samego dnia dotarli do nagrania z kamery monitoringu w Wągrowcu. Na nagraniu, 10 minut przed wypadkiem, był widoczny niebieski opel vivaro jadący w kierunku Budzynia. Miał kaliskie numery rejestracyjne i tam wieczorem skoncentrowały się poszukiwania.
W Kaliszu policjanci dotarli do właścicieli, którzy jak się okazało przebywali za granicą. Po wielu rozmowach telefonicznych udało się ustalić, że auto sprzedali jakiś czas temu do Ostrowa Wielkopolskiego.

Kluczowe nagranie z monitoringu
W piątek rano policjanci dotarli do osób z Ostrowa. Okazało się, że są to sprzedawcy aut używanych. W ich dokumentach znajdowała się umowa sprzedaży niebieskiego opla vivaro 25-latkowi z Wągrowca.
Przez kolejne godziny grupa pościgowa policjantów z Chodzieży i innych jednostek poszukiwała mężczyzny i jego auta. Niestety nie przebywał on pod żadnym ze znanych adresów. Wkrótce nadeszła wiadomość, że poprzedniego dnia opel z uszkodzoną przednią szybą był widziany, jak wyjeżdżał z lasu i z ogromną prędkością jechał w kierunku Gołańczy.

Kolejna analiza nagrań z monitoringu tym razem z Gołańczy przyniosła efekt. Policjanci zobaczyli poszukiwane auto. Samochód miał uszkodzoną szybę i uszkodzenia nadwozia charakterystyczne dla wypadku. To nagranie pozwoliło skoncentrować obszar poszukiwań.

Piątek: sprawcy w rękach policji
W piątek po południu policjanci odnaleźli auto na terenie małej miejscowości w gminie Gołańcz Tam też zatrzymali 25-letniego właściciela auta, jego 27-letniego brata, oraz 34-letniego właściciela posesji.
Ze względu na charakter sprawy, śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu oraz Wydział Dochodzeniowo Śledczy KWP w Poznaniu. W piątek wieczorem prokurator po ocenie zebranych przez policjantów materiałów dowodowych przedstawił właścicielowi samochodu zarzuty. Niedługo później zatrzymane zostały także kolejne dwie kolejne osoby związane ze śmiercią dziennikarki: kobieta oraz mężczyzna – pasażerowie opla vivaro.


Anonimowe listy z pogróżkami
Przed śmiercią Anna Karbowniczak dostawała listy z pogróżkami. Sfałszowane, oczerniające ją pismo trafiło także do jej przełożonych. Podobne pisma zdarzały się już wcześniej. Wiosną dziennikarka pisała o śmierci 2-letniego chłopca, który był ofiarą przemocy domowej. Sprawa prowadzona była przez miejscowe organa ścigania od jesieni, w międzyczasie dziecko straciło jednak życie. Sprawa skończyła się odwołaniem z funkcji komendanta powiatowego policji oraz szefa miejscowej prokuratury. Dlaczego temat wrócił jednak dopiero teraz? W środę, 3 września, Ania Karbowniczak, po konsultacjach z prawnikiem i swoimi przełożonymi, powiadomiła o groźbach prokuraturę. Dzień później nie żyła…

Odpoczywaj w spokoju!
Policja informuje, że nie łączy na razie sprawy śmierci 35-latki i kierowanych pod jej adresem gróźb, ale skrupulatnie wyjaśnia oba wątki. Wiadomość o śmierci dziennikarki, która znana była doskonale mieszkańcom powiatu chodzieskiego, wstrząsnęła czytelnikami, rodziną, a także całym dziennikarskim światem. Ania była dobra we wszystkim co robiła: dziennikarka zaangażowana w każdy temat, lojalna koleżanka i ambitny sportowiec. Tylko w tym roku przejechała 16.000 km. W redakcji Chodzieżanina i Głosu Wielkopolskiego pracowała od 10 lat. Ambitna, a mimo to skromna. Zginęła w przededniu swoich 35. urodzin…

Wierząc w skuteczną pracę służb prowadzących śledztwo, w imieniu naszej Redakcji, składamy najszczersze wyrazy współczucia mężowi Grzegorzowi i całej rodzinie.

Odpoczywaj Aniu w spokoju!

Gabriela Ciżmowska

Aplikacja pilaonline.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Redakcja
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Wideo pilaonline.pl




Reklama
Wróć do