Reklama

Marcin Bosacki: kto chce reprezentować Wielkopolskę, powinien być stąd

- Trzeba być stąd, trzeba czuć, czym żyje Wielkopolska, żeby Wielkopolskę reprezentować - mówi Marcin Bosacki, kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Byłem już w życiu na różnych stanowiskach. Mieszkałem ponad trzy lata w Stanach Zjednoczonych i ponad trzy lata w Kandzie. Nie pokusiłbym się po trzech latach, żeby ich reprezentować. Tymczasem większość kandydatów, którzy tu przyjeżdżają i chcą nas reprezentować, nie tylko tu nie mieszka, ale nigdy nie mieszkała.

Poza antyunijną Konfederacją żadnej partyjnej listy w Wielkopolsce nie otwiera lokalny kandydat. Partyjne centrale postawiły na spadochroniarzy. Dlaczego więc Wielkopolska powinna mieć swojego europosła stąd, z Wielkopolski?

Jako wielkopolanie mamy swoją tożsamość, historię i gwarę. Mamy też swoją mentalność. Jesteśmy 3,5 milionowym regionem położonym geograficznie niemal w sercu Europy, który za parę lat pod względem dochodów znajdzie się blisko średniej innych regionów w Unii.

Porutą będzie taka sytuacja, w której będą nas reprezentować ludzie z zewnątrz. Trudno nawet powiedzieć skąd jest pan Czarnecki, który startował już z tylu partii i reprezentował tyle regionów.

Ja jestem chłopakiem z Łazarza. Teraz mieszkam pod Stęszewem. Najlepiej będę wiedział jakie inwestycje wielkopolskie potrzebują wsparcia europejskiego. Jak mądrze pomóc Wielkopolsce w nieuchronnej transformacji energetycznej; takiej, która będzie reprezentowała interesy ludzi, która nie będzie robiła niczego w sposób szalony i naiwnie ideologiczny. Trzeba być stąd, trzeba czuć, czym żyje Wielkopolska, żeby Wielkopolskę reprezentować.

Byłem już w życiu na różnych stanowiskach. Mieszkałem ponad trzy lata w Stanach Zjednoczonych i ponad trzy lata w Kandzie. Nie pokusiłbym się po trzech latach, żeby ich reprezentować. Tymczasem większość kandydatów, którzy tu przyjeżdżają i chcą nas reprezentować, nie tylko tu nie mieszka, ale nigdy nie mieszkała.

Lista Koalicji Obywatelskiej niewiele pod tym względem różni się od innych. Dwa pierwsze miejsca na niej zajmują kandydaci z Warszawy…

Starałem się o to, żeby być kandydatem numer dwa. Pani Ewa Kopacz jako była premier ma duże zasługi dla Rzeczpospolitej. Nie rozumiem jednak decyzji, by na drugim miejscu znalazł się prawnik z Warszawy. Cenię go za działalność w czasach PiS-u, ale nie to powód, by zajął na liście miejsce przed kandydatem z Wielkopolski.

I nie chodzi o to, że to akurat ja jestem tym kandydatem. Jestem nim, bo z tych kandydatów, którzy byli rozpatrywani, ja się na to miejsce zgodziłem. Ok. Jak się nie da inaczej, to będę walczyć i z trzeciego. A jest o co walczyć, bo prawdopodobnie dwa mandaty będą nasze.

Bycie stąd, z Wielkopolski, pomaga mi w tym. Jestem bardzo zbudowany oddolnym poparciem nie tylko naszych struktur, ale zwykłych ludzi, którzy dzwonią, mailują, proszą o banery, chodzą ze mną na ulotkowanie. Jestem rozpoznawany jako wielkopolanin, a to rzadkość w tych wyborach.

Czy Wielkopolski nie stać na swoich kandydatów? Z czego to wynika?

Mamy swoją tożsamość, która nie tylko na arenie europejskiej, ale krajowej zdecydowanie za mało się przebija. Liczba ministrów z Wielkopolski w ostatnich trzech dekadach jest znacząco mniejsza niż ministrów z Gdańska, Wrocławia, Krakowa czy nawet ze Szczecina.

Z jednej strony to słabość pozycji chyba wszystkich partii w ich centralach. Z drugiej, to ta nasza mentalność. Nikogo o nic się nie prosimy, a już na pewno nie Warszawki, i w sumie nie jest to dla nas aż tak ważne kto tam rządzi.

Tyle że mamy taki, a nie inny system finansowania usług i inwestycji publicznych, że prawie wszystko idzie przez Warszawę, a duża część idzie od Brukseli. Dlatego trzeba w tych obu miejscach budować wielkopolskie twierdze, które lepiej zadbają o nasze interesy. Jak wyglądała ta dbałość w ostatnich ośmiu latach widać choćby po S11. W ciągu tych lat zrobiono eskę wzdłuż ściany wschodniej, którą porusza się od 5 do 6 razy mniej samochodów niż jeździłoby eską ze Śląska do Kołobrzegu, ale to oni mają drogę ekspresową, a nie my.

To źle dla interesów Polski, że nie ma drogi szybkiego ruchu łączącej dwa najbogatsze regiony. Dlatego trzeba to szybko spiąć w cugle i dokończyć.  

Dlaczego drogi mają aż takie znaczenie?

Drogi i kolej czyli komunikacja; to wszystko ma znaczenie regionotwórcze. Byłem w Ostrzeszowie, Kępnie i Ostrowie. Stamtąd młodzież jedzie na studia i zostaje na Dolnym Śląsku. Nie tylko dlatego, że mają tam trochę bliżej, ale dlatego, że komunikacja z Poznaniem jest tak beznadziejna. Jak z Kalisza do Poznania jedzie się dwie godziny, to nie tworzy to regionu; jego poszczególne części odpływają do innych centrów. To trzeba zmienić i to szybko.

Sporo czasu w kampanii poświęca Pan idei wspólnej polityki obronnej Unii. Dlaczego w składzie nowej Komisji Europejskiej powinien się pojawić fotel dla nowego komisarza?

Żeby coś w Unii powstało, musi być struktura. Jeżeli Unia prowadzi od kilkunastu lat wspólną politykę międzynarodową i bezpieczeństwa, to dlatego, że wcześniej ustanowiono urząd komisarza (Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa - przyp. red.), który się nią zajmuje. Tak to już w Unii jest.

Jeśli powstanie stanowisko komisarza ds. obronności, zwłaszcza jeśli weźmie je ktoś z naszego regionu, a uważam, że powinien to być Polak, będzie to znaczyło, że Unia traktuje sprawy obronne tak jak na to zasługują.

Wspólna polityka obronna to konieczność koordynowania nie tylko planów obronnych, wspólnych ćwiczeń, ale też przemysłu obronnego, Unia nie może mieć na przykład dwunastu rodzajów czołgów, a dobrze by było gdyby miała skoordynowaną również produkcję dronów, które jak widzimy w Ukrainie, są również ważne jak czołgi i helikoptery. Jeżeli w Europie powstanie silny przemysł zbrojeniowy, to będziemy mieli efekty czyli drony, haubice czy transportery opancerzone szybciej, taniej i sprawniej.

Czy Unia dojrzała do wspólnej polityki obronnej?

Do 2014 roku w ogóle, ale też częściowo do 2022 roku elity krajów zachodnich uważały, że to polskie, czeskie, litewskie i rumuńskie straszenie Rosją jest kompletnie niepoważne, bo to kraj jak każdy inny. Im bardziej na południe i na zachód, tym bardziej było to widać, choć było to widoczne również wśród naszych niemieckich sąsiadów. 24 lutego 2022 roku nikt już nie miał wątpliwości, że to my mieliśmy rację. Teraz sami to przyznają. Mentalność się zmieniła. Czy jednak wystarczająco, żeby przejść do działań?

Jest kilka krajów na Zachodzie, które już przeszły jak choćby kraje nordyckie. To jest też Francja. Co jednak z Europą jako całością? Czy Włosi, Belgowie, Holendrzy czy Hiszpanie zdecydują się na powołanie komisarza ds. wspólnej obronności i skierowanie z unijnego budżetu dziesiątek, jeżeli nie setek miliardów euro na nową, wspólną politykę. To będzie prawdziwy test unijnej mentalności. Jeżeli nie odważą się przejść do czynów i powołać komisarza ds. wspólnej obronności, będzie to znaczyło, że całe plany obronne Unii są niepoważne i można je włożyć między bajki.

Jak przekonać wyborców, by 9 czerwca wzięli udział w wyborach?

Rozumiem ludzi, którzy są zmęczeni maratonem wyborczym. Zwłaszcza, że wybory 15 października były wielkim zbiorowym wysiłkiem, w który zaangażowały się setki tysięcy osób po to, żebyśmy my, opozycja demokratyczna, wygrali te wybory. To też są niezwykle ważne wybory.

Jeżeli my nie pójdziemy, z naszą odpowiedzialnością i świadomością, że nasze miejsce w Europie jest na Zachodzie, a nie na Wschodzie, to za nas wybiorą ci, którzy chcą tą Unię rozbijać, a co najmniej osłabiać i rozmontowywać. Dlatego te wybory są kluczowe dla przyszłości Europy, Polski i Wielkopolski. Dla naszego bezpieczeństwa i dobrobytu.

Europa, zwłaszcza jej wschodnia część, w tym Polska, są pod naporem dwóch niezwykle groźnych sił. Pierwszą jest Władimir Putin i jego imperialna polityka. Musimy budować silną, zwartą, obronną Europę, żeby nie ośmielił się iść dalej. Jest też zagrożenie wewnętrzne ze strony warchołów, którzy chcą rozbijać Unię. To są siły powiązane z Putinem jak pan Orban, pani Le Pen, pan Salvini, jak hiszpańska partia Vox.

Niestety, to są również europejscy koalicjanci PiS, który dopiero w tej kampanii próbuje tonować antyeuropejską retorykę wiedząc, iż absolutna większość Polaków popiera miejsce Polski w Unii Europejskiej. PiS to miejsce osłabiał, my będziemy je wzmacniać.

Dziękuję za rozmowę

Aplikacja pilaonline.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 27/05/2024 08:03
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo pilaonline.pl




Reklama
Wróć do