Reklama

Łukasz Białoskórski: jestem optymistą. I już nim zostanę

- Gulcz to fenomen, który z pewnością warto nagłaśniać. We dwójkę czy w trójkę nie dalibyśmy jednak rady. Potrzeba było całej społeczności, która w wielu miejscowościach pozostaje jeszcze uśpiona. Jakby brakowało jej wiary w to, że może być sprawcza. W przypadku Gulcza wszystko zagrało - mówi Łukasz Białoskórski, właściciel firmy AgroLider, który przez ostatnie lata zmieniał Gulcz.

Rok temu o tej porze odbierał Pan statuetkę Sukces - Nagrodę Burmistrza Wielenia w dziedzinie kultury fizycznej i turystyki. Jak zaczęła się ta historia, której finałem był właśnie ten moment.

Wszystko zaczęło się w 2005 roku kiedy to Robert Ciesiółka zaprosił mnie do wspólnego działania w zarządzie nowo reaktywowanego klubu MKS Orzeł Gulcz. Złapaliśmy wspólny język. Pojawiło się też wokół mnóstwo ludzi, którzy chcieli coś zmienić, zrobić coś dobrego. W tym samym czasie zostałem też prezesem Stowarzyszenia Odnowy i Rozwoju  Wsi „My, Gulcz”. Poświęciłem temu 7 lat mojego życia. Nie żałuję. Warto było. Zostawiliśmy po sobie obiekt sportowo-rekreacyjny „My Gulcz Arena”, wizytówkę naszej miejscowości.

Ta historia zaczyna się od przywiezienia na stare boisko 10 tys. ton ziemi. To było coś niesamowitego; prawdziwe pospolite ruszenie. Najpierw przyjechały trzy ciągniki z przyczepami, potem było już osiem zestawów, ładowarki, cała masa ludzi, To nas uniosło.

I niosło nas przez kolejne cztery lata w ciągu których powstał cały obiekt sportowo-rekreacyjny: boisko z odnowioną murawą, trybunami, linią nawadniającą, budynkiem szatni z prawdziwego zdarzenia, placem zabaw i siłownią pod chmurką a na końcu oświetlenie sztuczne obiektu. Ten kompleks udało się stworzyć dzięki zaangażowaniu wielu ludzi, a także pomocy gminy Wieleń, urzędu marszałkowskiego i Czarnkowsko-Trzcianeckiej Lokalnej Grupy Działania.

Gulcz jest wyjątkowy, ale czy jest także wyjątkiem? Czy można podobny potencjał obudzić w innych miejscowościach?

Klucz do sukcesu to lider, który potrafi zorganizować i zmobilizować ludzi. W Gulczu bardzo dużą rolę odegrał prezes klubu Robert Ciesiółka, który ma niestworzone pomysły i chęć do pracy. Potrafi przyciągać jak magnes swoją otwartością, serdecznością i  pracowitością. Taki człowiek rodzi się raz na 100 lat. I dlatego ważne jest, żeby ktoś taki najpierw potrafił odkryć potencjał w sobie, a potem, żeby znalazł innych liderów. To jak kompletowanie drużyny w dobrych opowieściach. W Gulczu drugim takim jej mocnym punktem jest Krzysztof Mantaj, kierownik klubu i skarbnik w jednej osobie.

Myślę, że każda miejscowość ma swój potencjał. Trzeba go tylko odkryć. Znaleźć tę nić porozumienia między ludźmi. Otwartość na działanie.

W Gulczu to jest zaraźliwe. Obok klubu i stowarzyszenia bardzo aktywnie działa też Koło Gospodyń Wiejskich, które jest doceniane i nagradzane na arenie wojewódzkiej. To kolejna wizytówka naszej społeczności. Jest się czym chwalić.

Czy teraz jest dobry czas na rozwój takich małych społeczności?

Nigdy nie jest na to za późno. Gulcz to fenomen, który z pewnością warto nagłaśniać. We dwójkę czy w trójkę nie dalibyśmy jednak rady. Potrzeba było całej społeczności, która w wielu miejscowościach pozostaje jeszcze uśpiona. Jakby brakowało jej wiary w to, że może być sprawcza. W przypadku Gulcza wszystko zagrało. Ludzie i urzędy, urzędy i ludzie. Nigdy nie byliśmy sami z problemami. Zawsze mieliśmy otwarte drzwi do pani burmistrz Elżbiety Rybarczyk. To też miało znaczenie. A więc mieszkańcy, sponsorzy, przychylni włodarze i widoczne efekty, które mobilizują do dalszego działania. Tak się to robi. Każda miejscowość może mieć swoją „My Gulcz Arenę” czymkolwiek to dla niech będzie. Trzeba mieć tylko odpowiednich ludzi, bo to ludzie tworzą historię.

Co was jako społeczność napędzało przez te ostatnie lata?

Gulcz liczy sobie niespełna 500 mieszkańców. To tyle co małe osiedle w dużym mieście. Trudno byłoby jednak znaleźć takie osiedle, którego spora część mieszkańców idzie na przykład wspólnie sadzić tuje. A my to zrobiliśmy. Posadziliśmy wspólnie z młodzieżą ponad 250 sztuk. Przy okazji mogliśmy się spotkać, porozmawiać, zjeść kiełbaskę z ogniska.

Po takim czymś zostaje ślad. Także w ludziach, którzy czują się bardziej wspólnotą. I jak udaje ci się jedno działanie, to myślisz już o kolejnym. Tak to działa. Z czasem nabraliśmy doświadczenia. Wiedzieliśmy już do jakich drzwi zapukać. Jak napisać dobry wniosek. Jak go rozliczyć.

Mieliśmy też grupę osób, które w tym wszystkim pomagały. W najbardziej intensywnym okresie to było kilkadziesiąt osób. Uwieńczeniem tego wszystkiego był pierwszy od 1948 roku awans Orła Gulcz do A klasy i zaraz rok później do okręgówki. Potrzebowaliśmy tego sukcesu. Nie spodziewaliśmy się jednak, że przyjdzie rok po roku. Za sukcesem organizacyjnym poszedł sukces sportowy. Mamy wszystko.

To brzmi jak spełnienie. Mówi to jednak już były wiceprezes klubu MKS Orzeł Gulcz i były prezes Stowarzyszenia Odnowy i Rozwoju Wsi „My Gulcz”. Nie było żal przekazać pałeczkę komuś innemu?

Połowa segregatorów w firmie dotyczy stowarzyszenia oraz klubu. To najlepiej oddaje czas poświęcony na pisanie i rozliczenie wniosków, za które byłem odpowiedzialny. A nie miałem przecież tego czasu więcej niż inni. Jeżeli działałem społecznie to kosztem czasu zabranego na biznes. Intensywna praca  po kilkanaście godzin pozwalała mi to nadrobić. Jak ładowałem baterie? To był sukces, który wspólnie osiągaliśmy i krótkie urlopy z rodziną, której chciałbym podziękować za wyrozumiałość przez te wszystkie lata. To był czas, kiedy często nie było mnie w domu. Za każdy sukces płaci się jakąś cenę. Dlatego teraz chcę poświęcić więcej czasu rodzinie i na rozwój firmy.

Klub i stowarzyszenie to był kawał dobrej historii. Coś się zaczyna, coś się jednak kończy. Zaczęliśmy fantastycznie, skończyliśmy bardzo dobrze. Dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazję współpracować przez te siedem lat. Nie całkiem też odchodzę. Zostałem z klubem jako sympatyk i jako sponsor, i cieszę się, że w taki sposób mogę mu pomóc.

A statuetkę Sukcesu chciałbym zadedykować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania obiektu sportowo – rekreacyjnego „My Gulcz Arena”. Myślę, że zostawiliśmy po sobie ślad, który może być inspiracją dla innych.

Jaką lekcją życia te siedem lat bycia społecznikiem?

Z pewnością utrwaliło moją wytrwałość i konsekwencję. Nauczyło współpracy z ludźmi. Dało wiedzę na temat ubiegania się i rozliczania środków. Zacieśniły się też moje relacje z mieszkańcami. Nasz dom stał około kilometra od centrum wsi, co nie sprzyjało specjalnie integrowaniu się. Stowarzyszenie to zmieniło. Budowanie tych relacji było czymś fajnym i satysfakcjonującym. A widząc zaangażowanie ludzi począwszy od chwycenia łopaty skończywszy na pisaniu i rozliczaniu wniosków, miało się poczucie sensu.

W tym samym czasie, w którym powstawała My Gulcz Arena, budował Pan również pozycję swojej firmy.

Własny biznes prowadzę od 2007 roku. Plany biznesowe od początku szły w kierunku agro czyli sprzedaży środków do produkcji rolnej. W 2012 roku zdecydowaliśmy się na poszerzenie naszej oferty o opał - węgiel, pellet, brykiet, drewno opałowo. Z czasem stało się to  głównym kierunkiem działalności. Jesteśmy liderem sprzedaży węgla opałowego w regionie. W 2022 r. otworzyliśmy oddział w Pile i z pewnością nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Ostatnie dwa lata wywróciły jednak krajowy rynek węgla do góry nogami.

Do 2022 roku był to bardzo stabilny i przewidywalny biznes. Może nawet zbyt spokojny, gdyż ostatnie dwa lata nauczyły mnie więcej niż dziesięć tych wcześniejszych. Po agresji Rosji na Ukrainę stał się to trudny i nieprzewidywalny biznes. Wcześniej można było mieć perspektywy na prowadzenie firmy w kolejnych latach i planować inwestycje. Razem z wojną pojawiła się na rynku niepewność, duże zawirowania cenowe i rozchwiane decyzje konsumentów. Te dwa lata zaburzyły proces inwestycyjny i planowania. Perturbacje na rynku były znaczne. Wiele firm wypadło z rynku. A za tymi upadkami stały czyjeś dramaty.

Jak udało wam się nie tylko przetrwać, ale również zachować pozycję lidera?

Kosztowało to wiele nieprzespanych nocy. Trzeba było znaleźć pomysł na utrzymanie biznesu. Byliśmy przez krótki czas autoryzowanym sprzedawcą Polskiej Grupy Górniczej. Potem podpisaliśmy umowę z Tauronem, którą realizujemy do dzisiaj na dostawy polskiego węgla. Zajmowaliśmy się również dystrybucję węgla gminnego oraz organizowaniem transportu węgla bezpośrednio z kopalni do klientów indywidualnych. Tak naprawdę to ten mix biznesowy spowodował, że dwa ostatnie lata udało nam się przetrwać. Dał nam czas, by pozbierać siły i wzmocnić się. W tym roku planujemy otwarcie sklepu internetowego i wprowadzenie sprzedaży online. Pojawi się też  alternatywa handlowa dla węgla, który nadal będzie nr 1. Alternatywa w tych niepewnych czasach jest jednak mile widziana.

Czy to już koniec epoki węglowej?

Z pewnością nie jest to już biznes na pokolenia. Odchodzenie od węgla jest nieuniknione. Nie powinno być jednak za szybkie. Alternatywą dla węgla są choćby pompy ciepła, ale nie każdego na nie stać. Trzeba dać ludziom czas, a nie stawiać ich pod murem. Odpowiedzialność za klimat również powinna być zbiorowa. W Niemczech uruchamiają kopalnie węgla brunatnego, którego sprzedaż w Polsce jest zakazana. W Chinach masowo otwierają się kopalnie węgla kamiennego. Nie powinno być tak, że interes niektórych państw jest ważniejszy. Nie trujemy wszyscy albo podejmujemy inną decyzję, która jest spójna.

Jak Łukasz Białoskórski widzi przyszłość?

Jestem optymistą. I już nim zostanę. Szukamy nowych alternatyw i oszczędności. Patrzymy w przyszłość z podniesioną głową. Te zawirowania na rynku powodują, że człowiek szuka nowych rozwiązań. Żyjemy może w trudnych czasach, ale w wolnej Polsce, z nowymi perspektywami, w której możemy się spełniać, mamy możliwość wyboru i rozwoju osobistego.

Aplikacja pilaonline.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo pilaonline.pl




Reklama
Wróć do